|
|
|
Gdy zapadał zmierzch i jesienny mrok opanowywał plac przed kościołem św. Jana Chrzciciela, czuliśmy, że ten wieczór w środę 12 listopada 2025 r. będzie wyjątkowy mimo niesprzyjającej aury. Spotkaliśmy się z okazji zorganizowanego w naszej szkole Dnia Świętego Marcina. Wchodząc do świątyni o godz. 16.30, po chwili poczuliśmy klimat dawnej opowieści. W niej to odwaga, życzliwość i odrobina humoru splotły się w jedno.
Przed oczami stanęły postacie z legendy o św. Marcinie. Dzięki teatrowi lalek opracowanemu przez polonistkę p. Marzenę Felsmann przenieśliśmy się do IV w. Pochłonął nas świat, gdzie drewno, bohaterowie z masy solnej i tkaniny ożyły pod wprawnymi dłońmi naszych młodych animatorów. Uśmiechnięty żołnierz z mieczem w dłoni, rozmarzony żebrak drżący z zimna, gęgające gęsi o nieco komicznym wdzięku — wszystko to tworzyło barwną mozaikę dramatycznych emocji. Kiedy Marcin rozciął swój płaszcz i oddał połowę biedakowi, wielu z nas poczuło, że ta scena ma w sobie coś więcej niż tylko gest. Stanowiła bowiem symbol podzielenia się sobą. Dowiedzieliśmy się, że żołnierz rzymski ujrzał Jezusa okrytego tą samą połówką płaszcza. Potem już tylko gęsi z entuzjazmem "zdradziły" ukrywającego się Marcina. Może właśnie w tej scenie kryje się morał: nawet ptaki potrafią rozpoznać dobro, gdy je spotkają...
Po zakończeniu słuchowiska ruszyliśmy z lampionami w dłoniach. Nasze przejście rozbudzało mrok i mgłę kolorami wniesionymi przez nasz entuzjazm. W tym momencie mogliśmy sobie przypomnieć, że tradycja noszenia lampek procesyjnych sięga średniowiecza. Od wieków symbolizowały one dobro, które nie gaśnie nawet w ciemności i rozjaśnia je w nadziei dostrzeganej obecności Zmartwychwstałego — Nauczyciela miłości, dzielenia się z drugim.
Na dziedzińcu szkoły czekały już paleniska. Płomienie igrały w płomienistych misach żeliwnych, a my przy akompaniamencie gitar i śpiewając patriotyczne pieśni, zamieniliśmy listopadowy chłód w muzyczne ciepło. Śpiewaliśmy o wolności i miłości do ojczyzny, podejmując wątki odnoszące się do naszej historii, było to echo Narodowego Święta Niepodległości, wciąż brzmiącego w naszej społeczności szkolnej. Zapach pieczonych kiełbasek mieszał się z aromatem świeżych rogalików świętomarcińskich, tak popularnych w naszym wielkopolskim regionie, i innych słodkości, a popcorn rozdawany przez Radę Rodziców znikał w błyskawicznym tempie i słychać było smakowite chrupanie. Wspólne chwile przy ogniu sprawiły, że słowa narratora z przedstawienia stały się dla nas żywe: "Dobro wraca — czasem w postaci uśmiechu, a czasem… rogalika!” Rzeczywiście marcińskie przysmaki stały się żywymi znakami radości, prostoty, a jednocześnie dobrego zaangażowania na rzecz innych, jak to już zapowiadała sama legenda.
Tego wieczoru nauczyliśmy się, że uroczystość św. Marcina to nie tylko wspomnienie dawnej historii, lecz lekcja współczucia i odwagi. Każdy z nas bowiem może stać się współczesnym odważnym żołnierzem dobra, dlatego że wystarczy podzielić się sobą z innymi.
|
|
|