Film, który można opowiedzieć, to nie jest udany film.
(Michelangelo Antonioni)
Recenzja druga.
Polskie i bolszewickie spojrzenie
(aut. Marta Giedrys, uczennica klasy III gimnazjum)
W kinie, pomimo tego, że film jest jedną z najprostszych form rozrywki, można obejrzeć projekcje dotyczące historii naszego kraju, nad którymi warto dłużej się
zatrzymać. 1920. Bitwa Warszawska w reżyserii Jerzego Hoffmana opowiada o zwycięstwie naszych rodaków nad Wisłą.
Po wyjściu z kina miałam mieszane uczucia. Fabuła filmu była nieciekawa, a wątki historyczne i sceny batalistyczne wręcz przeciwnie. Podobało mi się
przedstawienie wojny z obu stron: polskiej i bolszewickiej. Kontrast wyraźnie rzucał się w oczy. Polacy wyjeżdżający konno z Warszawy, żegnani przez rodaków.
Ład, porządek, dyscyplina. Kultura tak odmienna od kultury naszych przeciwników. Bolszewicy nieopanowani, szli przez nasz kraj, siejąc zniszczenie.
Napadali, kradli, gwałcili, mordowali. Ich przywódcy nie mieli litości, a oni sami pozbawieni byli skrupułów i często honoru.
Za nieudany w tym filmie uważam wątek miłosny. Jan i Ola (w tych rolach Borys Szyc i Natasza Urbańska) byli przykładem wielu takich historii. Nie byli
jedynymi, których wojna rozdzieliła. Jednak, moim zdaniem, ten wątek wyszedł mdły, a zakończenie było zbyt szczęśliwe, żeby nie powiedzieć
przesłodzone. Uważam, że tradycyjny happy end nie był dobrym pomysłem scenarzysty.
Kolejnym minusem tego filmu jest technika 3D. Pomimo wielu pozytywnych opinii osobiście nie przepadam za tego rodzaju atrakcjami. Myślę, że efekty
specjalne i tak były w tym filmie znakomite, nie potrzeba im było dodatkowego wsparcia.
Nie powiem, żeby 1920. Bitwa Warszawska była arcydziełem. Widziałam w życiu lepsze i gorsze filmy od tego. Jednak uważam, że warto się nad nim
na chwilę zatrzymać, chociażby dlatego, że dla każdego Polaka historia jego kraju powinna być ważna. Na pewno nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co czuli
wtedy ludzie walczący o Polskę, ale takie filmy, choć trochę przybliżają nam realia tamtych czasów. Zapraszam do kin.
|