Film, który można opowiedzieć, to nie jest udany film.
(Michelangelo Antonioni)
Przedstawiamy Wam recenzje związane z przywoływanym obrazem oto pierwsza:
Love story 1920
(aut. Kamila Stypułkowska, uczennica klasy III gimnazjum)
Love story to rama filmu Jerzego Hoffmana 1920. Bitwa Warszawska. Taka jest moja teza. Miała być to epopeja narodowa, którą chciałam obejrzeć.
Jako widz czuję się oszukana. Problemem jest to, kto oszukał. J. Hoffman czy ludzie z promocji filmu?
Kampania promująca ostatnie dzieło reżysera była bardzo głośna. Od wielu miesięcy niczym trąba jerychońska sugerowała, iż będzie to wielka epopeja narodowa
z wątkiem miłosnym. Jednak w trakcie oglądania zauważyłam, iż wątek miłosny to temat przewodni, a wydarzenia historyczne pozostaną tylko tłem.
Tymczasem fakty mówią same za siebie, a kolejnym argumentem poświadczającym moją tezę jest jedna z finałowych scen. Zwycięstwo armii polskiej nie zostało
wyeksponowane tak, jak sugerował to tytuł 1920. Bitwa Warszawska. Pozostało ono w cieniu wątku miłosnego.
Niestety, obsadzenie Nataszy Urbańskiej i Borysa Szyca w głównych rolach nie było najlepszym pomysłem. Po projekcji filmu utwierdziłam się tylko w przekonaniu,
że ta odtwórczyni roli nie ma zdolności aktorskich. Z kolei Borys Szyc od pewnego czasu kojarzy mi się tylko z produkcjami komercyjnymi.
Pomimo tych rozczarowań muszę przyznać, iż oglądanie tego filmu sprawiło mi przyjemność. To dobry film, jednak nie wybitny. Myślę, że obraz Hoffmana
nie wytrzyma próby czasu. Już dziś, kilka dni po projekcji, trudno jest mi przypomnieć sobie wiele scen.
Mimo wszystko warto obejrzeć tę produkcję. Jej najważniejsze walory to: zastosowanie techniki 3D, wybitny operator oraz oprawa muzyczna.
Dzięki zastosowaniu technologii trójwymiarowej film był bardziej autentyczny. Poziom przewyższył dotychczasowego mistrza, reżysera filmu Awatar
Jamesa Camerona.
Na szczególne uznanie zasługuje operator Sławomir Idziak. Ogromne wrażenie robią na widzu sceny kręcone z ręki, jak również te z perspektywy
bohatera. Ciekawym zabiegiem technicznym było również kadrowanie w sposób niecodzienny, kiedy śmiertelnie ranny żołnierz upada na obiektyw.
Muzyka nie jest tylko tłem do obrazu. Kompozytor Krzesimir Dębski stworzył odrębne dzieło. To dzięki niemu czułam emocje bohaterów.
Czy warto iść na film Jerzego Hoffmana 1920. Bitwa Warszawska? Tak. Z jednym zastrzeżeniem iść, nie nastawiając się na film historyczny,
w którym pojawiają się salomonowe mądrości, tylko na film przypominający trochę przedwojenny melodramat jak stwierdził po projekcji
nasz historyk, pan Andrzej Poniatowski.
|